Na południu daleko stąd
tam, gdzie kończy się Czarny Ląd,
w portowej tawernie
przy dźwiękach pianina
tańczyła czarnoskóra dziewczyna.
Czarnooka, niewysoka
na imię miała Tikita.
Tańcząc na morze spoglądała,
na swego marynarza
z utęsknieniem czekała.
Na horyzoncie jego statek się pojawił,
wolno do portu płynął,
emocje targały dziewczyną.
Marynarz w drzwiach się ukazał,
ich spojrzenia się spotkały,
czarne jej oczy
ze szczęścia błyszczały.
Przemierzał morza i oceany,
jakby dotarł do Ziemi Obiecanej.
Ona czarna, on blond,
niebieskooki Aron,
mimo kontrastu
udaną byli parą.
Czule się witali,
na przeciwko siebie stali,
onieśmieli mało do siebie mówili,
jakby słów zapomnieli.
Opuścili tawernę zadymioną,
by wzdychać do księżyca,
jej oczy w jego blasku płoną,
jedno drugim nie może się nacieszyć.
Szum morskich spienionych palm,
ich tylko dwoje,
i blady księżyc zza drzew wygląda
dyskretnie ich podgląda.
Urocza gwiaździsta noc,
dała im wrażeń moc,
ta noc dla nich czymś wyjątkowym była,
oby się nigdy nie skończyła.
Dookoła wszędzie pachniało,
oni nienasyceni wrażeń,
ciągle im było mało.
Przyjemny zefir delikatnie wieje,
lecz szczęście nigdy,
długo nie istnieje.
Krzyk morskich ptaków,
fale o brzeg
coraz mocniej uderzają,
rychły odpływ zapowiadają.
Na wierzy Morskiego Ratusza,
kurant nocną cisze zakłuca,
chciał im oznajmić,
czas pożegnania się zbliża.
Aron smutną jej twarz ujrzał.
Zaleje się łzami Tikita,
gdy noc przeminie i dzień zaświta.
Jakże smutne są te pożegnania
i tym razem zabrakło im słów,
myśleli tylko o jednym,
czy spotkają się znów.
Pokładowa syrena na statku się \rozległa
ich randka końca dobiegła.
Trudne są te rozstania,
westchnienia i miłości wyznania
ze smutkiem powiedziała dziewczyna,
wszystko ma swój koniec,
to co się kiedyś zaczyna.
Żegnaj Aronie.
Ty moje marzenie niespełnione,
jesteś jak niesprawdzony sen,
jak książe z bajki,
który odpłynął daleko hen.
Nie mów Aronie,
że z nami to już koniec,
ja nadziei nigdy nie tracę,
może Cię jeszcze kiedyś zobaczę.
Będę na Ciebie czekała wiernie,
może znów kiedyś,
spotkamy się w tawernie.
Gdy noc że świtem się spotkała,
Tikita marynarza ze smutkiem pożegnała.
Wśród szumiących, spienionych fal,
odpłynął statek w morską dal.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz